Search :
Text for song:

Lubiez

Occultum
Od dawien dawna, wiek po wieku
Po dzis dzien katolickie swiatynie
Przybytki sodomy, lubiezy siedziba
Rozpusty domu, burdele wszechczasow.

I gdzie twa cnota, powsciagliwosc twa
Kaplanie cielesnych rozkoszy glodny.
I gdzie swietosci twe, moralnosc szerzona
W aktach i podaniach rodzimowiercow twych.

Kwintesencja obludy dwulicowych zmij
Co w lico cie zwodza za dnia
A w nocy zanurzaja sie w szalenstwo
Patologicznej uciechy dla ciala.

Dobrem ty nie jestes i cnota zaprawde,
Gdy zanurzasz czlona swego w pochwie
Naloznic swych.

I nogi swe rozwieraja gdy tego pragniesz
Gnijacy kaplanie zabobonnego ludu.
Niegdys siostry twe, poslanki twe krzyzem
Masturbuja sie i za dobra naturalne oddawaly
Ciala swe w domach lubiezy.

I gdzie te powolanie wasze i wartosci
Tak misternie szerzone od lat.
Wy niczym innym jak istota plagi
Ludzkosci tego swiata jestescie.